Archiwum lipiec 2008, strona 1


lip 23 2008 Łódzkie klimaty
Komentarze (2)

Gdzieś w Łodzi...

 

lip 21 2008 Odcinek 4 - Notes
Komentarze (0)

-         Jak to?? Ja tu się już napaliłam na trupy i krwawe jatki, a ty mówisz, że koniec? A co z tym cudownym przeistoczeniem Jacka Lemmona w prezydenta??

-         No zaraz. To jest koniec snu ale wcale nie koniec historii.

-         Ach to cudownie, zamieniam się w słuch.

Ciotka wstała i zaczęła z przejęciem grzebać w szufladzie.

-         A może jednak coś zjemy? Nie zgłodniałaś Skarbie?

-         Nie! Chodź tu! Czego tam szukasz w tej szufladzie? Okruszków?

-         Notesu! Wszystko sobie zapisałam.

-         No proszę, profesjonalistka.

-         O mam! – ciotka pomachała radośnie mocno wytartym zeszycikiem i wróciła na swoje miejsce przy stole.

-         No czytaj coś tam nasmarowała.

-         E nie to tylko ściąga, większość pamiętam. Czekaj sprawdzę czy wszystko ze snu ci powiedziałam. Tak, beżowy płaszcz, Urząd Miasta, brak zęba... aaa wiosna była! Znaczy się w tym śnie, taka wczesna wiosna, ładnie, słonecznie ale jeszcze niezbyt ciepło.

-         No cudnie i... ?

Kobieta Detektyw ;)

zuoo   
lip 17 2008 Odcinek 3- Mieszkanie na ul. Andrzeja
Komentarze (3)

Ela wyraźnie ucieszona moim nagłym zainteresowaniem ciągnęła dalej plując fusami z czerwonej herbaty z powrotem do kubka.

-         W tym mieszkaniu byli jacyś ludzie. Chyba rodzina. Matka i dwójka dzieci. Ale oni jakby nas nie widzieli. Mężczyzna prowadził mnie przez całe mieszkanie ciągle coś opowiadając. Przeszliśmy przez piękny salon z kuchnią, korytarz i dotarliśmy do sypialni.

-         Ha, a jednak zboczeniec!

Skuliłam się w odruchu obronnym, bo ciotka już chwytała kubek po herbacie. Wizja śmierdzących fusów na mojej twarzy skutecznie mnie uciszyła.

-         Hormony – syknęła tylko Elżbieta i mówiła dalej:

-         Mieszkanie było przepiękne. Wiesz te stare łódzkie kamienice, ogromne, wysokie na cztery metry pokoje, stare meble, gigantyczne okna. Widać było, że właścicielom dobrze się powodzi. Mój nowy przyjaciel podszedł ze mną do okna w sypialni i wskazał kamienicę naprzeciwko. Co dziwne, z tej perspektyw wyglądało to jakbyśmy się znajdowali na I piętrze, a ja dobrze pamiętam, ze wchodziliśmy na drugie... Nie wiem czy to ważne ale jakoś zapadło mi to w pamięć. A i pamiętam numer na tej kamienicy naprzeciwko...3

-         Hmmm, no w snach to różnie bywa, może to nie istotne. No i co dalej?

-         Nic. Sen się skończył.

zuoo   
lip 16 2008 Odcinek 2 - Jack Lemmon
Komentarze (3)

-         No więc zaczęło się od tego, że jakiś rok temu przyśnił mi się Jack Lemmon...

-         Ciotka, na litość boską! Zaraz przez ciebie oszaleję, mówiłaś, że prezydent.

-         No bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to prezydent, myślałam, że Jack Lemmon.

-         A, świetnie! – ciotka już kompletnie oszalała – pomyślałam. Zawsze była stuknięta ale ostatnio to z nią coraz gorzej.

Elżbieta jednak nie poddawała się i z przejętą miną ciągnęła swoją opowieść.

-         Szłam sobie przez park... ten obok Urzędu Miasta. Chociaż wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to ten obok Urzędu. Dopiero później do mnie dotarło, że ten park jest właśnie obok Urzędu Miasta...

-         Do rzeczy!!!

-         Ale to jest bardzo istotne! No i podszedł do mnie elegancki pan, lekko łysiejący, w beżowym płaszczu. Wyglądał jak młody Jack Lemmon, serio! A i nie miał jednego zęba.

-         Jack Lemmon bez zęba???

-         Ale nie na fruncie! Tak jak ja, z boku. To znaczy nie dokładnie tak jak ja, tylko odwrotnie. Jakby lustrzane odbicie...

-         Ach, no to bomba! A kiedy ów szczerbaty Jack Lemmon przemienił się w prezydenta Łodzi?

-         Jak mi nie będziesz przerywać to się zaraz wszystkiego dowiesz.

-         Ok. ok., już milczę jak grób.

-         No i ten elegancki pan bardzo miło sobie ze mną pogawędził. Nie pamiętam o czym... a potem zaczął mnie gdzieś prowadzić...

-         Zboczeniec?

-         Oj tobie to jedno w głowie! Zaprowadził mnie na ulicę Andrzeja i wprowadził do swojego domu na drugim piętrze. I mówię Ci Małgoś jak ja to wszystko dobrze pamiętam! To była druga kamienica na Andrzeja wchodząc od Kościuszki po prawej stronie, ogromne drzwi wejściowe, drewniane schody, poręcz, stare piękne drzwi do mieszkania, a na nich metalowe tabliczki, jakby lekarz i adwokat. Jedno nazwisko bardzo krótkie, trzy, cztery litery.

-         O matko! Rzeczywiście straszne szczegóły. No i co dalej?

 

 

                 

lip 15 2008 Odcinek 1 - Sen
Komentarze (1)

Łódź, wieczór, jakis czas temu...

 

-         Małgosiu, przypomniało mi się coś, co już  dawno miałam ci opowiedzieć! – ciotka wyskoczyła z kuchni z talerzem w jednym, a szmatą w drugim ręku. Piana kapała na podłogę...- Przyśnił mi się prezydent!

-         Och no to wyrazy współczucia. Uważaj, lejesz na podłogę!

Ciotka wrzuciła pośpiesznie talerz z powrotem do zlewu, wytarła ręce i ściskając szmatę przysiadła na brzegu krzesła

-         Oj, nie rozumiesz mnie! Martwy prezydent!

-         Ciociu! Wiem, że jesteś w opozycji ale żeby od razu ukatrupiać głowę państwa, to lekka przesada. Nie znałam cię od tej strony. A czym jeśli można wiedzieć utłukłaś szanownego prezydenta?

-         Gośka! Ty mnie nie denerwuj! Czy ja wyglądam na morderczynię??

-         Szczerze...?

-         Oj przestań! Śnił mi się prezydent Łodzi. Nieżyjący. To znaczy, nie zakrwawiony trup ale człowiek, który już dawno nie żyje. Od kilkudziesięciu lat zdaje się... – zamyśliła się i przetarła czoło ręką, w której nadal ściskała szmatę. Spojrzała na nią i ze wstrętem odrzuciła na stół.

-         Aaa..., znaczy się duch! No tak, tego to akurat mogłam się domyśleć. Znamy się nie od dziś, a Twoje umiłowanie do wszelkich zjaw, kosmitów i innych nadprzyrodzonych bzdur jest powszechnie znane.

-         No tak ale tym razem to było naprawdę niesamowite – rozmarzyła się Elżbieta.

-         Tak, tak! Jak te niebieskie dzieci, gadające obrazy i inne cuda.

Ciotka wstała, chwyciła tę nieszczęsna ścierkę do naczyń i przez chwilę myślałam, że sieknie mnie nią w łeb...

-         Dobra! Jak chcesz to się ze mnie nabijaj do woli. Ale potem mnie nie proś żebym ci to opowiadała. A to naprawdę ciekawa historia i na dodatek kryminalna... Na pewno by ci się podobało. Aaa... tu cię mam! To że ja uwielbiam duchy i kosmitów to jest chore, a to że ty pałasz miłością do trupów, sadystycznych morderców i sekcji zwłok jest najzupełniej zdrowe i normalne, tak??? Przyznaj, obie jesteśmy siebie warte!

-         No dobra, wygrałaś. Wal o co chodzi z tym prezydentem.

-         Teraz to ja już nie mam ochoty! Zjesz coś?

-         Ciotka! Przed chwilą zjadłyśmy zupę i spaghetti. Zaraz wybuchnę. Opowiadaj ten sen, a jeśli jest wyjątkowo makabryczny, to może nabiorę apetytu na kolację.

-         Chora jesteś!

-         Ty też.

-         Wiem. No ale skoro nalegasz to ci opowiem. Herbatki?

-         Aaa! Dobra zrób tej herbatki ale już opowiadaj.

Ciotka po chwili przyniosła dwa kubki gorącej czerwonej herbaty (świetnie oczyszcza i usuwa toksyny) i z wypiekami na twarzy zaczęła swoją historię.