Najnowsze wpisy, strona 2


lip 16 2008 Odcinek 2 - Jack Lemmon
Komentarze (3)

-         No więc zaczęło się od tego, że jakiś rok temu przyśnił mi się Jack Lemmon...

-         Ciotka, na litość boską! Zaraz przez ciebie oszaleję, mówiłaś, że prezydent.

-         No bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to prezydent, myślałam, że Jack Lemmon.

-         A, świetnie! – ciotka już kompletnie oszalała – pomyślałam. Zawsze była stuknięta ale ostatnio to z nią coraz gorzej.

Elżbieta jednak nie poddawała się i z przejętą miną ciągnęła swoją opowieść.

-         Szłam sobie przez park... ten obok Urzędu Miasta. Chociaż wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to ten obok Urzędu. Dopiero później do mnie dotarło, że ten park jest właśnie obok Urzędu Miasta...

-         Do rzeczy!!!

-         Ale to jest bardzo istotne! No i podszedł do mnie elegancki pan, lekko łysiejący, w beżowym płaszczu. Wyglądał jak młody Jack Lemmon, serio! A i nie miał jednego zęba.

-         Jack Lemmon bez zęba???

-         Ale nie na fruncie! Tak jak ja, z boku. To znaczy nie dokładnie tak jak ja, tylko odwrotnie. Jakby lustrzane odbicie...

-         Ach, no to bomba! A kiedy ów szczerbaty Jack Lemmon przemienił się w prezydenta Łodzi?

-         Jak mi nie będziesz przerywać to się zaraz wszystkiego dowiesz.

-         Ok. ok., już milczę jak grób.

-         No i ten elegancki pan bardzo miło sobie ze mną pogawędził. Nie pamiętam o czym... a potem zaczął mnie gdzieś prowadzić...

-         Zboczeniec?

-         Oj tobie to jedno w głowie! Zaprowadził mnie na ulicę Andrzeja i wprowadził do swojego domu na drugim piętrze. I mówię Ci Małgoś jak ja to wszystko dobrze pamiętam! To była druga kamienica na Andrzeja wchodząc od Kościuszki po prawej stronie, ogromne drzwi wejściowe, drewniane schody, poręcz, stare piękne drzwi do mieszkania, a na nich metalowe tabliczki, jakby lekarz i adwokat. Jedno nazwisko bardzo krótkie, trzy, cztery litery.

-         O matko! Rzeczywiście straszne szczegóły. No i co dalej?

 

 

                 

lip 15 2008 Odcinek 1 - Sen
Komentarze (1)

Łódź, wieczór, jakis czas temu...

 

-         Małgosiu, przypomniało mi się coś, co już  dawno miałam ci opowiedzieć! – ciotka wyskoczyła z kuchni z talerzem w jednym, a szmatą w drugim ręku. Piana kapała na podłogę...- Przyśnił mi się prezydent!

-         Och no to wyrazy współczucia. Uważaj, lejesz na podłogę!

Ciotka wrzuciła pośpiesznie talerz z powrotem do zlewu, wytarła ręce i ściskając szmatę przysiadła na brzegu krzesła

-         Oj, nie rozumiesz mnie! Martwy prezydent!

-         Ciociu! Wiem, że jesteś w opozycji ale żeby od razu ukatrupiać głowę państwa, to lekka przesada. Nie znałam cię od tej strony. A czym jeśli można wiedzieć utłukłaś szanownego prezydenta?

-         Gośka! Ty mnie nie denerwuj! Czy ja wyglądam na morderczynię??

-         Szczerze...?

-         Oj przestań! Śnił mi się prezydent Łodzi. Nieżyjący. To znaczy, nie zakrwawiony trup ale człowiek, który już dawno nie żyje. Od kilkudziesięciu lat zdaje się... – zamyśliła się i przetarła czoło ręką, w której nadal ściskała szmatę. Spojrzała na nią i ze wstrętem odrzuciła na stół.

-         Aaa..., znaczy się duch! No tak, tego to akurat mogłam się domyśleć. Znamy się nie od dziś, a Twoje umiłowanie do wszelkich zjaw, kosmitów i innych nadprzyrodzonych bzdur jest powszechnie znane.

-         No tak ale tym razem to było naprawdę niesamowite – rozmarzyła się Elżbieta.

-         Tak, tak! Jak te niebieskie dzieci, gadające obrazy i inne cuda.

Ciotka wstała, chwyciła tę nieszczęsna ścierkę do naczyń i przez chwilę myślałam, że sieknie mnie nią w łeb...

-         Dobra! Jak chcesz to się ze mnie nabijaj do woli. Ale potem mnie nie proś żebym ci to opowiadała. A to naprawdę ciekawa historia i na dodatek kryminalna... Na pewno by ci się podobało. Aaa... tu cię mam! To że ja uwielbiam duchy i kosmitów to jest chore, a to że ty pałasz miłością do trupów, sadystycznych morderców i sekcji zwłok jest najzupełniej zdrowe i normalne, tak??? Przyznaj, obie jesteśmy siebie warte!

-         No dobra, wygrałaś. Wal o co chodzi z tym prezydentem.

-         Teraz to ja już nie mam ochoty! Zjesz coś?

-         Ciotka! Przed chwilą zjadłyśmy zupę i spaghetti. Zaraz wybuchnę. Opowiadaj ten sen, a jeśli jest wyjątkowo makabryczny, to może nabiorę apetytu na kolację.

-         Chora jesteś!

-         Ty też.

-         Wiem. No ale skoro nalegasz to ci opowiem. Herbatki?

-         Aaa! Dobra zrób tej herbatki ale już opowiadaj.

Ciotka po chwili przyniosła dwa kubki gorącej czerwonej herbaty (świetnie oczyszcza i usuwa toksyny) i z wypiekami na twarzy zaczęła swoją historię.